W październiku 2023 r. na PiS zagłosowało tu 34,21 proc. wyborców (w kraju 35,38 proc.), na KO – 30,98 proc. (w kraju 30,70 proc.), na Trzecią Drogę – 15,35 proc. (w kraju 14,40 proc.), na Konfederację 8,12 proc. (w kraju 7,16 proc.), a Lewicę poparło w Wiązownie 6,15 proc. wyborców (w kraju 8,61 proc.). Frekwencja? Ponad 85 proc., czyli o 10 proc. więcej niż średnia ogólnopolska.
W 2020 r. Andrzej Duda zebrał tu 43,85 proc. głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich (w całej Polsce – 43,50 proc.), a w drugiej – 52,95 proc. (w całej Polsce 51,03 proc.). Na Trzaskowskiego w pierwszej turze zagłosowało w Wiązownie 30,30 proc. wyborców (w całej Polsce – 30,46 proc.).
PiS to mniejsze zło
W poniedziałek rano targowisko w Wiązownie nie wygląda, jakby miało obudzić się do życia. Na zakupach prawie nikogo. – Pan PiS-owiec czy PO-wiec, bo jak ten drugi, to nie rozmawiamy – w ten sposób jedna ze sprzedawczyń odpowiada na pytanie o preferencje w wyborach prezydenckich. – Nie lubimy PO-wców, bo to złodzieje. My tutaj głosujemy na mniejsze zło, na Nawrockiego. Oddam na niego głos tylko dlatego, że jest z PiS, bo tak naprawdę to go nie znam, ale PiS to my kochamy.
Sklepikarka nie zna Mentzena, myli go z Zandbergiem, zna natomiast Tuska. Dorastała, kiedy rządził kilkanaście lat temu. – Na wsi była straszna bieda, dopłaty śmieszne, załatwił rolnictwo, naszą ziemię rozprzedano za grosze, na chleb brakowało – wylicza. Tego nie może mu wybaczyć.
– Nie wiem jeszcze na kogo, ale na pewno nie na PO – mówi robiąca zakupy klientka.
Samochodem da się tu dojechać ze stolicy w pół godziny. W gminie mieszka 14 tys. ludzi, co roku przybywa kilkuset kolejnych. Choć formalnie to gmina wiejska, z rolnictwa utrzymuje się tylko 10-15 proc. mieszkańców. Wiele działek odrolniono i wystawiono na sprzedaż, zabudowują się też kolejne, które kilka lat temu porastał sosnowy las. Za wypłatą jeździ się do stolicy albo pracuje się u siebie bądź u sąsiada, w gminie działa 1,8 tys. firm. Na wielu ogrodzeniach brakuje miejsca na plakaty wyborcze, zajmują je reklamy warsztatów samochodowych, usług budowlanych, transportowych albo banery wyrażające protest przeciwko budowie autostradowej obwodnicy Warszawy, która może przeciąć Wiązownę.
– Tu akurat jesteśmy zgodni, z takim tylko rozróżnieniem, że jedni nie zgadzają się, żeby AOW przecięła im drogę do kościoła, a inni protestują przeciwko dewastacji przyrody. Jedni chcą u nas do Bozi, a inni do żurawi i sarenek. Ja wolę do żurawi i się ze mnie śmieją – mówi Karol, pracownik branży IT, po pięćdziesiątce.
Sam przyjechał tu ze stolicy i mieszka na działce, którą kupili dawno temu jego rodzice. – Napływ warszawiaków jest spory, ale to nie Komorów, raczej klasę albo i dwie niżej – Karol porównuje Wiązownę do modnej podwarszawskiej wsi. – U nas za cenę warszawskiej kawalerki można mieć dom.
W wyborach prezydenckich zagłosuje na Magdalenę Biejat. – Przez moje ekologiczne skrzywienie. Jako jedyna cokolwiek mówi na ten temat – uważa Karol.
Brak ochrony środowiska jest dla niego prawdziwym problemem, a sprawy światopoglądowe uważa za sztucznie nadmuchane w kampanii. Ma do tych wyborów pragmatyczne podejście. – Wybór mniejszego zła to wybór normalny, zawsze tak będzie i to jest w porządku. Gdyby ktoś za bardzo mi się podobał, zastanowiłbym się, co ze mną nie tak – mówi Karol.
Jego dzieci nie zagłosują na Mentzena, choć to popularny kandydat wśród ich rówieśników. Z sondażu pracowni Opinia24 dla RMF FM z połowy kwietnia wynika, że na Konfederację chce głosować 25 proc. młodych wyborców (18-29 lat). Partia zaliczyła ogromny spadek poparcia w tej grupie wiekowej w porównaniu z marcowym badaniem sondażowni.
Karol uważa, że Mentzen zaczął tracić, kiedy wybito go z wyuczonej na pamięć roli. – Czuję się tym podbudowany, bo to oznacza, że ludzie jednak słuchają, co kto mówi, a nie tylko kupują malowane obrazki – mówi Karol.
W drugiej turze zagłosuje na Trzaskowskiego. – To wymysł Tuska i przeszkadza mi, że kiedy jeszcze nie miał żadnych osiągnięć, dostał Legię Honorową, jakby sztucznie hodowano go na lidera. Ale stanowi mniejsze zło.
Nawrockiego uważa za absolutną kreację Jarosława Kaczyńskiego i człowieka bez własnego zdania. – Jest jednak niebezpieczny z powodu swojego skrzywienia na punkcie polityki historycznej – mówi mieszkaniec Wiązowny.
Jeśli wygra Trzaskowski, koalicja powinna – zdaniem Karola – pierwszego dnia po jego zaprzysiężeniu wyciągnąć z szuflad setki ustaw i teczek podpisanych „do prokuratury“, które czekają na chwilę, gdy większość rządząca będzie miała po swojej stronie prezydenta. – Podejrzewam, że tak się nie stanie, bo te leniuszki po prostu tych ustaw nie przygotowały. Kwestia rozliczenia pisiorków jest dla mnie ważna nie tylko dlatego, że ich nie lubię, ale ponieważ trzeba zastopować oligarchię, która rosła w siłę za ich rządów – tłumaczy.
Uważa, że wybory wygra o włos Trzaskowski. – Przed nami obrona Częstochowy, czyli wszystko, byle nie skrajna prawica. Na szczęście sierotom po Konfederacji nie będzie chciało się pójść do urn – dodaje Karol.
Nawrocki się wyrobił
Wiązowna leży w powiecie otwockim, pisowskim bastionie warszawskiego obwarzanka. PiS wygrywa tu prawie zawsze, ale ostatnio z mniejszą przewagą.
Gminą rządzi od dekady Janusz Budny, partyjnie niezrzeszony. Jednym z radnych jest 20-letni Maciej Pomorski, do niedawna asystent Janusza Korwin-Mikkego.
Dziś jeszcze nie zdecydował, na kogo zagłosuje, choć jego wpisy w mediach społecznościowych sugerują, że raczej nie na Trzaskowskiego. – Byłbym bliżej oddania głosu na kandydata PiS, gdyby partia postawiła na Jacka Siewierę. Chociaż uważam, że Nawrocki się wyrobił w tej kampanii. Początek miał marny – ocenia Pomorski.
Konfederacja jego zdaniem odrobiła lekcje z poprzednich lat i sprofesjonalizowała się, a młodzi oddają na nią głosy, bo jest spoza systemu. – Cenią jej wolnościowe postulaty i to, że jest kontrowersyjna, a to się młodym podoba. Byłem na wiecu Mentzena w Otwocku i takiej masy ludzi nie widziałem tam nawet, kiedy przyjechał premier Donald Tusk. Nie jestem natomiast przekonany, czy Mentzen jest wystarczająco charyzmatyczny jako kandydat na prezydenta.
Słabsze wyniki Mentzena w ostatnich tygodniach Pomorski tłumaczy urealnieniem się poparcia, które wcześniej było nadmuchane. Kandydat Konfederacji stracił w kwietniu ok. 7,5 proc. W ostatnim tygodniu poprawił nieco swoje notowania i dziś sondaże dają mu ok. 14 proc.
Co jest ważnego w tej kampanii dla 20-latków? Ze znajomymi dużo rozmawiają o tym, gdzie i za co będą kiedyś żyli. – Jeśli ktoś nie jest z majętnej rodziny, to będzie miał ciężko. Do którego momentu będziemy musieli mieszkać u rodziców? – pyta radny.
Jako student stosunków międzynarodowych zwraca uwagę, który z kandydatów ma szansę dobrze wypaść za granicą. Znajomi Pomorskiego postrzegają Trzaskowskiego jako najbardziej światowego kandydata, z największą szansą na zwycięstwo. Radny z Wiązowny widzi to nieco inaczej. – To nie jest ten sam Trzaskowski co pięć lat temu. Wydaje się, że jest zagubiony. Tamten Trzaskowski wygrałby te wybory, a nie jestem pewien, czy teraz mu się to uda. Może chodzi o przegrzanie materiału? – zastanawia się Pomorski. – Startować drugi raz w wyborach prezydenckich to nie jest prosta rzecz. A może chodzi o pewną nieszczerość? O to, że Trzaskowski myślami jest w drugiej turze i zaczyna mówić rzeczy, które nie do końca zgadzają się z jego wcześniejszymi poglądami, a robi to, żeby już walczyć o głosy centroprawicy? Ludzie zauważają taką cyniczną grę.
Gmina skrajnie prawicowa
– Do czasu, kiedy mieszkali tu tylko rdzenni mieszkańcy, nasza gmina była skrajnie prawicowa. Dziś się to zmienia – mówi Hanna.
Wróciła do Wiązowny po kilkunastu latach w Ukrainie, do której pojechali z mężem za pracą. Porównuje kampanie wyborcze w tych dwóch krajach i uważa, że ta w Polsce jest o wiele czystsza. – Nie ma czarnego PR, obrzydliwych ciosów poniżej pasa – ocenia Hanna.
Nie podoba jej się za to sposób, w jaki w tej kampanii gra się kwestią ukraińską. – Mówiąc źle o Ukraińcach, kandydaci szukają głosów skrajnej prawicy. To jest kopanie leżącego i zachowanie krótkowzroczne. Wielu uchodźców zostanie w Polsce, uzyska polskie obywatelstwo i kiedyś zagłosuje. Gwarantuję, że zapamiętają, kto źle o nich mówił – przepowiada Hanna.
Na płotach osiedla, na którym mieszka, najpierw pojawiły się plakaty kandydatów prawicowych, a dopiero jakiś czas później zawisły banery z Trzaskowskim. – Ale długo nie powisiał w całości, jego plakaty są regularnie niszczone. Natomiast Mentzen dynda nietknięty. Co mnie bardzo dziwi, nie wisi u nas nikt z Lewicy – opowiada Hanna.
Sama zagłosuje na Magdalenę Biejat. – Jest inteligentna, zna języki, mieszkała za granicą, chce być przedstawicielką wszystkich Polaków. Poza tym szalenie ważne jest dla mnie, że to kobieta – tłumaczy Hanna.
Nawrockiego ocenia jako absolutną pomyłkę Kaczyńskiego: – Prezes powinien był wystawić kogoś o wiele mądrzejszego i czystszego, a nie najwierniejszego.
Oddam głos na kościelnego
200 lat temu Gliniankę zdegradowano z miasta do wsi. Dziś mieszka w niej 1,1 tys. osób. W ostatnich wyborach PiS zdobyło tu więcej głosów niż obecna koalicja razem wzięta. Plakat wyborczy Karola Nawrockiego wisi obok kapliczki, naprzeciwko drewnianego kościoła św. Wawrzyńca. Niedaleko warzywniak prowadzi Bożena.
Nie wie jeszcze, na kogo zagłosuje w pierwszej rundzie, ale w drugiej na Mentzena, jeśli przejdzie. – Nawrocki też jest niezły, ma tytuł doktorski, trochę głupio z tym Batyrem wyszło, ale każdy czasem wtopi. Poza tym on zajmuje się pamięcią historyczną, a to dla mnie ważne – mówi kobieta.
Trzaskowski – zdaniem Bożeny – ma prezencję, ale nie mogłaby na niego zagłosować. – Chodzę do kościoła. A on jest za bardzo lewicowy. Podobnie jak Biejat, czego trochę szkoda, bo ona by była dobra dla kobitek – wzdycha Bożena.
Rozważała jeszcze oddanie głosu na Hołownię, bo jest kościelny. – Jego żona przychodziła po jajka, miała po drodze, bo stacjonowała niedaleko. Ale że on się związał z tą koalicją, to nie bardzo mi pasuje – mówi Bożena.
Jedyny kandydat formatu prezydenckiego
Tadek w tym roku skończy 21 lat. Wyjechał z Wiązowny do Krakowa na studia. Na swoim wydziale przeprowadził niedawno sondaż wyborczy. – Wystraszyłem się, większość koleżanek głosuje na Konfederację. Myślę, że to efekt ignorancji. Ludzie polegają na pustych hasłach, które usłyszeli gdzieś w social mediach. Nie interesują się polityką i kiedy widzą przedsiębiorcę, podatkowego cwaniaka, to im się podoba – uważa Tadek.
Długo zastanawiał się, na kogo zagłosuje w swoich pierwszych wyborach prezydenckich. Miał dylemat między Trzaskowskim a Hołownią. – Hołownia niby dobrze wypada w telewizji, ale to Trzaskowski jest jedynym kandydatem formatu prezydenckiego. Ma doświadczenie w zarządzaniu wielkim miastem, jest poliglotą i dobrze się prezentuje. Poza tym ma mniej konserwatywne poglądy niż Hołownia – mówi Tadek.
Dostrzega jednak nieścisłości w kampanii prezydenta Warszawy. – Rozumiem, że szuka szerokiego elektoratu, ale nie podoba mi się, że nie zawsze wypowiada swoje poglądy, koloryzuje lub nawet zmienia zdanie. Kiedyś wspierał mocno Marsz Równości, a teraz przestał się identyfikować z tą społecznością i w Końskich schował tę tęczową flagę. Niby rozumiem, bo to byłaby woda na młyn prawicowych mediów, ale mógł to zrobić inaczej, choćby obrócić w żart. Powinien się lepiej przygotować – uważa Tadek.
W rozmowach z rówieśnikami słyszy, że jeśli do drugiej tury przejdą Nawrocki i Trzaskowski, to wielu zagłosuje na kandydata PiS – nie z przekonania, ale z niechęci do Trzaskowskiego. Ma znajomych, którzy nie lubią prezydenta Warszawy. – Przebiły się do nich sformułowania „tęczowy Rafałek“ albo „bążur“. Jakby czymś złym było to, że mówi po francusku, a przecież to świetnie – dziwi się Tadek.
Chciałby, żeby kampania mniej dotyczyła osobistych poglądów kandydatów, a bardziej ich realnych planów po wygranej. – Posłuchałbym, jaki mają pomysł na współpracę z rządem i na reprezentowanie Polski na zewnątrz. Niech powiedzą, co naprawdę mogą zrobić, bo teraz tylko obiecują, jakby mogli wszystko, a przecież konstytucja daje im ściśle określone kompetencje – zauważa Tadek.
Co powinno się zmienić w Polsce? – Opieka zdrowotna jest w dramatycznej sytuacji. Choć jestem katolikiem, uważam, że państwo powinno mocniej rozdzielić się od Kościoła. Kolejna kwestia to napływ imigrantów. Obejrzałem „Zieloną granicę“, po seansie byłem wstrząśnięty, chciałem wpuścić wszystkich, jak leci – wspomina.
Potem zmienił zdanie. – Ukraińcy bardzo pozytywnie wpłynęli na polską gospodarkę, ale nie można wpuszczać do Polski wszystkich imigrantów. Nie jesteśmy gotowi na taki ruch, nie mamy dobrego systemu integracji – mówi Tadek i tłumaczy, że błędy w przyjmowaniu imigrantów mogłyby napędzić notowania skrajnej prawicy. – Powinniśmy ludziom na granicy pomóc, skierować ich do ośrodków i tam analizować każdy przypadek oddzielnie. Nie ma tutaj prostego rozwiązania, podobnie jak w wielu innych sprawach, choć wielu kandydatów na prezydenta tak uważa – kończy Tadek.