Auschwitz w popularnych powieściach. Ile prawdy, a ile uproszczeń i bzdur?

Photo of author

By Martin Boril

Chcesz pogłębić swoją wiedzę o losach więźniów obozu Auschwitz? Uważaj na popularne powieści. Dr Wanda Witek-Malicka z Centrum Badań Muzeum Auschwitz ostrzega w rozmowie z RMF FM, że wiele książek pokazuje czytelnikom uproszczony i niezgodny z prawdą historyczną obraz obozowej rzeczywistości. Gdy są one przenoszone na ekran, taki przekaz dociera do milionów odbiorców i kształtuje ich wyobrażenia o tym, co działo się w Auschwitz.

Od kilku lat w księgarniach pojawia się mnóstwo powieści z „Auschwitz“ w tytule. Na okładkach widzimy napisy „oparte na faktach“, „historia prawdziwa“.

Część tych pozycji, tak jak „Tatuażysta z Auschwitz“ Heather Morris, który doczekał się przeniesienia na ekran, cieszy się ogromną popularnością. Co więcej, czytelnicy traktują ich treść bardzo poważnie. Na jej podstawie budują sobie wyobrażenia o obozowej rzeczywistości. Niestety, często okazują się one bardzo dalekie od prawdy historycznej.  

Dr Wanda Witek-Malicka z Centrum Badań Muzeum Auschwitz od dawna przygląda się obrazowi obozu w popkulturze. Niezwykle wnikliwie analizuje pod kątem zgodności z prawdą historyczną nie tylko książki, ale też filmy czy seriale.  

Badaczka w rozmowie z RMF FM podkreśla, że popularne powieści z „Auschwitz“ w tytule mają różny poziom. Nie można więc traktować wszystkich jednakowo.

Książki, którym ja się bardzo stanowczo sprzeciwiam, to są książki czysto powieściowe. W znaczny sposób fabularyzują historię, ale opierają się przede wszystkim nie na faktografii, dokumentacji, relacjach byłych więźniów, tym, co można znaleźć w archiwach. W największej mierze opierają się na wyobraźni autora, na jego przekonaniu o tym, jak obóz wyglądał – tłumaczy badaczka.

Niesławny „Tatuażysta z Auschwitz“ jest tutaj symbolem i najjaskrawszym przykładem. Czytelnik otrzymuje wiedzę nie o tym, czym był obóz Auschwitz, tylko o tym, jak autorka go sobie wyobraziła na podstawie rozmów ze świadkiem – dodaje jednoznacznie.

Za przykład absolutnie złej powieści dr Witek-Malicka uznaje „Sekretny pokój w Auschwitz“ Steve’a Matthewsa. Na poziomie faktografii ma wiele błędów. Autor chyba nie posiada absolutnie elementarnej wiedzy historycznej. Zupełnie nie wie, jak wyglądały granice Polski przed wojną, jak wygląda topografia miejsca, o którym pisze – nie tylko samego obozu Auschwitz, ale okolicy – wyjaśnia.

Autor twierdzi, iż obóz Auschwitz został wyzwolony równocześnie przez armię rosyjską, która weszła bramą wschodnią i Brytyjczyków, którzy weszli bramą zachodnią – tłumaczy rozmówczyni RMF FM. Tego typu błędów jest oczywiście więcej.

Dlaczego czytelnicy tak ufnie podchodzą do tego rodzaju literatury? Dr Witek-Malicka wiąże to z faktem, że przez wiele lat po II wojnie światowej tematyka Auschwitz była pewnego rodzaju sacrum. Należało do niej podchodzić z głębokim szacunkiem. Zajmowali się nią specjaliści oraz byli więźniowie.

Przez szereg lat literatura obozowa była autentyczna, związana z wiedzą. To kapitał zaufania, na którym w dużej mierze bazują dzisiejsi pisarze – ocenia ekspertka.

Jak dzisiejsze powieści przekonują nas, że znajdziemy w nich prawdziwy obraz obozowej rzeczywistości? Nie tylko przez krzyczące z okładek napisy „Historia prawdziwa“, „Historia oparta na faktach“.

Autorzy piszą o tym, jakie kwerendy przeprowadzili, jak dużo przeczytali na ten temat… Powieść zawiera mapy, zdjęcia historyczne z opisami – często błędnymi – wylicza dr Wanda Witek-Malicka. Pojawiają się też przypisy, które mogą budzić mylne przekonanie, że mamy do czynienia z rzetelnym, naukowym tekstem, z którego możemy czerpać wiedzę.

„Przewodnicy muzeum niejednokrotnie muszą mierzyć się z błędnymi wyobrażeniami, a nieraz wręcz rozczarowaniem odwiedzających, którzy wytworzywszy sobie obraz obozu jedynie na podstawie popkulturowych przedstawień, mają problem z przeorganizowaniem swojego myślenia w zetknięciu z rzeczywistym miejscem“ – pisała już kilka lat temu w jednym ze swoich artykułów dr Wanda Witek-Malicka.

Są nawet tacy (odwiedzający – przyp. red.), którzy są gotowi upierać się, że przecież oni wiedzą, że tak było, bo przeczytali w takiej czy innej książce. Kwestionują rolę i wiedzę przewodnika. Zakładają, że z literatury popularnej wyciągnęli wiedzę bardziej wiarygodną i bardziej bliską historycznemu obrazowi Auschwitz. Mam niepokojące wrażenie, że to zjawisko może eskalować – mówi RMF FM badaczka.

Któryś z odwiedzających pisał do nas z pytaniem, czy jest możliwość, by uruchomić ścieżkę zwiedzania muzeum szlakiem „Tatuażysty z Auschwitz“. Był bardzo rozczarowany, że nie. Przecież taka znana książka, taka piękna historia… – relacjonuje.

Dlaczego nie możemy oprowadzać szlakiem „Tatuażysty z Auschwitz“? Zachowało się zbyt mało dokumentów, żeby odtworzyć bardzo dokładnie losy Lalego i Gity. Przede wszystkim jednak dlatego, że topografia obozu, przemieszczanie się więźniów ukazane w książce Heather Morris, jest zupełnie mylne, błędne, nieprawidłowe. Byłoby to zakłamaniem tego wszystkiego, co wiemy o więźniach, dostępnych im przestrzeniach, ich możliwości poruszania się po obozie – podkreśla dr Witek-Malicka.

Ekspertka zwraca uwagę, że wiele pisanych w ostatnich latach powieści udaje książki faktograficzne, a pokazuje nierzeczywisty obraz obozu.

Nie jest problemem to, że pokazują wydarzenia, które się w Auschwitz nigdy nie wydarzyły. Problemem jest to, że pokazują wydarzenia, które w Auschwitz nie miałyby prawa się wydarzyć – zaznacza.

Pisząc o obrazie obozu w literaturze popularnej, dr Witek-Malicka używa określenia isauryzacja. W ten sposób nawiązuje do emitowanej niegdyś przez polską telewizję brazylijskiej telenoweli „Niewolnica Isaura“. Jak tłumaczy w RMF FM, chodzi o wybicie na pierwszy plan wątku romantycznego.

Auschwitz, który widzimy w powieściach, jest scenerią dla ról odgrywanych przez głównych bohaterów. Rzadko kiedy jest to pogłębiony opis tego, czego człowiek doświadczył. Najczęściej obraca się wokół miłości, trudnych relacji damsko-męskich – opisuje badaczka.

Główni bohaterowie skupiają na sobie niemal całą uwagę czytelnika. Czytelnik skupia się na ich losach, na tym, żeby im udało się przeżyć. Kibicuje im, angażuje się emocjonalnie. W tym nie byłoby nic złego, ale dziejąca się za plecami tych ludzi Zagłada jest tylko scenografią, tłem, które w pewnym momencie staje się zupełnie niewidoczne. Historie, które są pokazywane w obozie, można byłoby wyjąć i wstawić w inny, równie trudny kontekst. Zasadniczo niewiele by to zmieniało – tłumaczy rozmówczyni RMF FM.

Gdy sięgniemy do rzeczywistej literatury obozowej, zobaczymy, że zagłada zdecydowanie nie była mało istotnym elementem tła.

Więźniowie byli jej świadkami na co dzień – o tym pisze Szmaglewska, Borowski… – zwraca uwagę dr Witek-Malicka. Świadomość, która w pewnym momencie do nich docierała, co się wydarzyło z ich bliskimi, że już nigdy ich nie zobaczą, że zginęli – to warunkowało ich pierwszy etap przystosowania się do obozu, ale także późniejsze życie i kondycję psychiczną – dodaje.

Primo Levi i Viktor Frankl pisali o tym, jak bezduszne było, kiedy nagle przychodzi blokowy czy inny więzień funkcyjny i na pytanie nowo przybyłych, co się stało z ich rodzinami, wskazuje dym unoszący się nad obozem i mówi „Oni wyfrunęli, ich już nie ma“. Dla więźnia tak podana informacja była absolutnie druzgocąca – podkreśla badaczka. To nie jest coś, z czego można zrobić tło dla wielkich przeżyć emocjonalnych, wielkiej miłości – ocenia jednoznacznie.

Dr Witek-Malicka w kontrze do popkulturowych przedstawień przytacza opowiadanie Tadeusza Borowskiego „Ludzie, którzy szli“. Autor, który sam był więźniem Auschwitz, czyni z idących na śmierć bohaterów pierwszoplanowych. To właśnie w tym tekście pada poruszające zdanie „Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano 3 tysiące ludzi“.

Kolejny poważny problem z popkulturowym obrazem obozowej rzeczywistości związany jest z tym, jakie zakończenia mają popularne powieści czy seriale. Mamy w nich z reguły do czynienia z jakimś rodzajem happy endu.

Bohater zostaje ocalony albo dochodzi do moralnej przemiany, jeśli początkowo był postacią negatywną. To rodzi bardzo fałszywe przekonanie, że kiedy wojna się skończyła, potem już było tylko „żyli długo i szczęśliwie“ – mówi RMF FM dr Wanda Witek-Malicka. Zwraca uwagę, że doskonałym przykładem tego trendu jest „Tatuażysta z Auschwitz“ – zarówno w swojej książkowej, jak i serialowej wersji.

Przekaz serialu i książki jest taki, że miłość zwycięży wszystko, zawsze wygrywa, pokona każde trudności. Miłość ocali człowieka. Czyli mamy rozumieć, że ponad milion ofiar, które zginęły w Auschwitz, to ludzie, których nikt nie kochał i którzy nikogo nie kochali? Oczywiście, że nie… – podkreśla badaczka. Dla kontrastu przytacza fragment wspomnień Haliny Birenbaum i jej heroiczną walkę o zdrowie i życie szwagierki, z którą była więziona w obozie.

Szwagierka przez długi czas matkowała Halinie Birenbaum. Kiedy zachorowała, Birenbaum z całego serca pragnęła tylko tego, żeby wyzdrowiała, żyła. Zawiera w swojej książce zdanie, że miłość to w obozie było za mało. W rzeczywistości Auschwitz miłość nie mogła nikogo uratować – relacjonuje ekspertka.

Miłość nie potrafiła wyciągnąć z chorób, ochronić przed brutalnością więźniów funkcyjnych, przed śmiercią w komorze gazowej. To jest obraz Auschwitz. Obraz, w którym miłość pokonuje wszystko, jest niestety naszym pobożnym życzeniem – ocenia rozmówczyni RMF FM. 

Zastrzeżenia ekspertki z Centrum Badań Muzeum Auschwitz dotyczą również erotyzacji rzeczywistości obozowej, której często dokonują twórcy popularnej literatury.

Prawie każda z tych książek zawiera wątek relacji nie tylko więźnia i więźniarki, ale często esesmana z więźniarką. W wielu z nich pojawiają się sceny bardzo mocno erotyczne, czasami wręcz na granicy pornografii. Ten wątek jest eksponowany w taki sposób, jak gdyby był wątkiem dominującym, kluczowym problemem więźniów obozu koncentracyjnego. To jest obraz do cna fałszywy – ocenia jednoznacznie badaczka.

Dr Witek-Malicka przyznaje, że znane są historie dzieci poczętych i urodzonych w Auschwitz. Nie zaprzeczam faktowi, że w obozie miały miejsce stosunki seksualne między więźniami i więźniarkami. Pamiętajmy jednak, że to był absolutny promil społeczności więźniarskiej – zapewnia.

Zdecydowana większość więźniów żyła w skrajnym strachu, lęku. Ci ludzie byli wycieńczeni, schorowani, w tak złej kondycji fizycznej, że ich potrzeby seksualne w ogóle nie odgrywały roli – zauważa rozmówczyni RMF FM.  

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną popkulturową kliszę, która buduje u czytelników fałszywy obraz rzeczywistości obozowej.

Nie możemy mówić o tym, że relacje seksualne między więźniarkami a esesmanami były jakąś normą. Te książki budują mit esesmana, który chodzi po obozie, wybiera więźniarki i gwałci je, kiedy tylko ma ochotę – zauważa dr Witek-Malicka. Nie było przyzwolenia – ani oficjalnego, ani nawet milczącego, na to, żeby esesmani utrzymywali jakiekolwiek stosunki z więźniarkami, a już broń Boże z Żydówkami – dodaje. Przytacza też przykład Gerharda Palitzscha, esesmana oskarżonego o zbrodnię zhańbienia rasy za relację seksualną z więźniarką.

Modne powieści nie ułatwią nam też poznania topografii obozu, jego struktury czy zasad i możliwości poruszania się w jego obrębie.  

To jest bardzo istotne, jeżeli chcemy zrozumieć zachowanie więźnia i system, który miał na celu zniewolić więźnia fizycznie, psychicznie, odebrać mu wiarę w jakąkolwiek możliwość ucieczki – zauważa w RMF FM dr Wanda Witek-Malicka. Przypomina, że więźniowie nie mogli swobodnie wychodzić z obozu w kierunku rampy czy wyjść ze swojego obozu do sąsiedniego np. z męskiego do kobiecego.

Nawet esesmani, którzy nie mieli jakichś służbowych obowiązków w obozie kobiecym, nie mieli prawa wejścia do tego obozu. W książkach czytamy, że więźniowie przemieszczają się niemal zupełnie swobodnie, przechodzą pomiędzy różnymi obozami, mężczyźni odwiedzają kobiety w obozach kobiecych. Trudno jest wywnioskować, na jakich zasadach i po co oni tam przyszli – mówi ekspertka z Centrum Badań Muzeum Auschwitz. W jednej z książek mamy nawet więźniarkę, która wychodzi rano na spacer przed obóz i podziwia wschód słońca.

Pojawia nam się w głowie pytanie: „Dlaczego ci więźniowie po prostu nie pouciekali, skoro mogli, skoro nikt ich nie pilnował?“ – zauważa badaczka. Podkreśla, że przez takie absurdy i przekłamania czytelnik może nie rozumieć postaw więźniów i tego, dlaczego zachowywali się tak, jak wiemy z historii. Nie każdy dojdzie do wniosku, że wziął za prawdę absolutną fikcję.

Skąd zatem czerpać rzetelną wiedzę o obozowej rzeczywistości? Jak zbudować sobie jej obraz, który będzie czymś więcej niż tylko zlepkiem tanich, popkulturowych klisz?

Literaturą, którą polecam bezwarunkowo, są zawsze teksty pisane przez byłych więźniów, autentyczne pamiętniki obozowe – przyznaje w RMF FM dr Wanda Witek-Malicka. Podkreśla, że te z nich, które były wydane wiele lat temu, możemy bez problemu znaleźć na portalach aukcyjnych. Część tych książek to pozycje doskonałe również pod względem literackim. Szczegółowe rekomendacje znajdziecie w powyższym nagraniu rozmowy.

Obóz się rozbudowywał, zmieniały się jego funkcje, rozmiary, struktura narodowościowa więźniów, struktura płciowa, stopień brutalności esesmanów – wylicza ekspertka. Tego wszystkiego nie dowiemy się z uproszczonych, popkulturowych przedstawień. Unifikują one również sytuację więźniów. Zacierają niuanse, różnice pomiędzy sytuacją Żydów, więźniów politycznych, kobiet i mężczyzn czy dzieci. Dlatego właśnie warto sięgać po autentyczne wspomnienia byłych więźniów.

Bardzo polecałabym tym, którzy chcą rzeczywiście poznać Auschwitz, żeby starali się sięgać po literaturę bardzo zróżnicowaną. Nie czytajmy tylko wspomnień polskich więźniów politycznych mężczyzn, tylko więźniów żydowskich albo kobiet. Sięgajmy po pozycje kobiet, mężczyzn, Żydów, więźniów dorosłych, dzieci. To nam pozwoli sobie zbudować całościowy obraz – podsumowuje badaczka.

Muzeum udostępnia długą listę książkowych rekomendacji – można znaleźć ją w opisie poniższego filmu.



Zdroj

Leave a Comment